Upadek banku Baringsa - Banku gdzie pieniadze deponowala krolowa Angli
Upadek banku Baringsa - Banku gdzie pieniadze deponowala krolowa Angli
Tym razem przeniesiemy się na Daleki Wschód w lata 90. XX wieku. Opowiemy, jak doszło do największej afery finansowej końca minionego stulecia – o upadku najstarszego brytyjskiego banku.
Bohaterem naszej opowieści jest dwudziestoparoletni Nicholas (Nick) Leeson. Jako adept branży finansowej trafił do Dżakarty, do filii jednego z najznamienitszych i najbardziej szacownych banków komercyjnych Wielkiej Brytanii Barings Bank Ltd. Wystarczy powiedzieć, że lokowała tu swoje oszczędności królowa angielska.
Na początek kariery zawodowej Nick dostał bardzo niewdzięczne i monotonne zadanie. Polegało ono na uporządkowaniu wartych ponad sto milionów funtów akcji zakupionych przez bank, ale dotąd nieprzekazanych swoim klientom. Stanowiło to bardzo poważne obciążenie dla banku. Akcje nie były wprawdzie nigdzie zaksięgowane, ale przynosiły dosyć pokaźne straty. Ponadto wykrycie takiego stanu rzeczy przez instytucje nadzorujące rynki finansowe mogło skutkować nałożeniem bardzo dużych kar.
Leeson uporał się z tą pracą w niespełna dziesięć miesięcy. Przekazał akcje klientom i odebrał za nie należności, zyskując tym wielkie uznanie przełożonych.
Początki kłopotów
Ponieważ Nicholas Leeson był człowiekiem ambitnym i interesował się kontraktami terminowymi, został przeniesiony na rynek terminowy w Singapurze. Początkowo przekazywał do realizacji zlecenia wewnętrzne banku, a następnie awansował i zarządzał zespołem traderów.
W tym miejscu należy wspomnieć o mechanizmie działania pośredników na rynkach finansowych. Otóż przy dużej liczbie zleceń nie tak trudno o pomyłkę pracownika. Może się zdarzyć, że zamiast wykonać zlecenie klienta na kupno sprzeda się niechcący jakiś walor. Firma brokerska posiada w swojej ewidencji tzw. konto błędów i wszelkiego rodzaju pomyłki przenosi właśnie tam. Czasami uda się taką pomyłkę rozliczyć z zyskiem i firma inwestycyjna dodatkowo na takiej operacji zarabia, a czasami nie – i wtedy firma traci. W myśl przepisów prawa jest to konto banku i walory na nim zgromadzone należą do niego. Takie konto istniało również w filii Baringsa w Singapurze. Leeson jako szef zespołu mógł podejmować decyzje o przenoszeniu niewłaściwych transakcji na konto błędów oznaczone kodem 88888 (w chińskiej numerologii uważanym za wyjątkowo szczęśliwy). Zgodnie z obowiązującymi w banku procedurami księgowania na koncie błędów powinny być zgłaszane do centrali w Londynie i stamtąd przelewano pieniądze na pokrycie ewentualnych strat.
Wróćmy do Leesona. Jego podwładni też popełniali błędy. Pewnego dnia jedna z pracownic przez nieuwagę spowodowała na kontraktach straty rzędu 20 tysięcy funtów. Leeson zauważył tę pomyłkę w piątek po zamknięciu giełdy. Mimo braku uprawnień, zdecydował się przetrzymać kontrakty na koncie banku do poniedziałku. Przepisy bankowe, mając na względzie unikanie strat bądź ich minimalizowanie, nie zezwalały na pozostawianie na noc otwartych pozycji na kontraktach, nie mówiąc już o całym weekendzie. Stratne kontrakty nie zostały zgłoszone do Londynu, a Nick wystawił dodatkowe dokumenty, pozorując prawidłowość transakcji. W ciągu kolejnych dni straty urosły do ponad 60 tysięcy funtów. Do tego doszły kolejne błędne transakcje i próby ukrywania coraz to większych strat.
Dodatkowym zmartwieniem Nicholasa Leesona była kontrola ze strony singapurskiej giełdy. Aby ukryć przed nią niedobory, musiał wykazywać, iż konto 88888 jest własnością klienta, a nie banku. Zazwyczaj pobieżne kontrole wewnętrzne i giełdy niczego nie wykrywały, a tymczasem straty przekroczyły już cztery miliony funtów. Leeson podejmował coraz większe ryzyko w inwestycjach, aby ratować sytuację. Wreszcie koniunktura się odwróciła i w połowie 1992 roku udało mu się wyrównać wszystkie niedobory.
Krach
Dramatyczne doświadczenia niczego nie nauczyły naszego bohatera i kolejne transakcyjne pomyłki nadal rozliczał przez konto błędów. Rynek po raz drugi już nie chciał być mu przychylny. Straty znów były coraz większe, a Leeson spekulował coraz większym kapitałem, przelewanym do filii z londyńskiej centrali. Grał na kontraktach na japoński indeks giełdowy Nikkei 225. Zajmował pozycje długie – na wzrosty – choć rynek spadał, a sytuacja japońskiej gospodarki w połowie lat 90. minionego stulecia nie była najlepsza. Po spadku indeksu poniżej 18 tysięcy punktów Leeson nie miał już pieniędzy na dopłatę depozytu, a strata z inwestycji przekroczyła poziom 200 milionów funtów. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, zostawił wiadomość: „I’m sorry”, i uciekł z Singapuru.
Bank nie był w stanie udźwignąć tak dużej straty i musiał ogłosić bankructwo. Miało to miejsce w lutym 1995 roku. Kilka dni później Nick Leeson został aresztowany na lotnisku we Frankfurcie.
Bohaterem naszej opowieści jest dwudziestoparoletni Nicholas (Nick) Leeson. Jako adept branży finansowej trafił do Dżakarty, do filii jednego z najznamienitszych i najbardziej szacownych banków komercyjnych Wielkiej Brytanii Barings Bank Ltd. Wystarczy powiedzieć, że lokowała tu swoje oszczędności królowa angielska.
Na początek kariery zawodowej Nick dostał bardzo niewdzięczne i monotonne zadanie. Polegało ono na uporządkowaniu wartych ponad sto milionów funtów akcji zakupionych przez bank, ale dotąd nieprzekazanych swoim klientom. Stanowiło to bardzo poważne obciążenie dla banku. Akcje nie były wprawdzie nigdzie zaksięgowane, ale przynosiły dosyć pokaźne straty. Ponadto wykrycie takiego stanu rzeczy przez instytucje nadzorujące rynki finansowe mogło skutkować nałożeniem bardzo dużych kar.
Leeson uporał się z tą pracą w niespełna dziesięć miesięcy. Przekazał akcje klientom i odebrał za nie należności, zyskując tym wielkie uznanie przełożonych.
Początki kłopotów
Ponieważ Nicholas Leeson był człowiekiem ambitnym i interesował się kontraktami terminowymi, został przeniesiony na rynek terminowy w Singapurze. Początkowo przekazywał do realizacji zlecenia wewnętrzne banku, a następnie awansował i zarządzał zespołem traderów.
W tym miejscu należy wspomnieć o mechanizmie działania pośredników na rynkach finansowych. Otóż przy dużej liczbie zleceń nie tak trudno o pomyłkę pracownika. Może się zdarzyć, że zamiast wykonać zlecenie klienta na kupno sprzeda się niechcący jakiś walor. Firma brokerska posiada w swojej ewidencji tzw. konto błędów i wszelkiego rodzaju pomyłki przenosi właśnie tam. Czasami uda się taką pomyłkę rozliczyć z zyskiem i firma inwestycyjna dodatkowo na takiej operacji zarabia, a czasami nie – i wtedy firma traci. W myśl przepisów prawa jest to konto banku i walory na nim zgromadzone należą do niego. Takie konto istniało również w filii Baringsa w Singapurze. Leeson jako szef zespołu mógł podejmować decyzje o przenoszeniu niewłaściwych transakcji na konto błędów oznaczone kodem 88888 (w chińskiej numerologii uważanym za wyjątkowo szczęśliwy). Zgodnie z obowiązującymi w banku procedurami księgowania na koncie błędów powinny być zgłaszane do centrali w Londynie i stamtąd przelewano pieniądze na pokrycie ewentualnych strat.
Wróćmy do Leesona. Jego podwładni też popełniali błędy. Pewnego dnia jedna z pracownic przez nieuwagę spowodowała na kontraktach straty rzędu 20 tysięcy funtów. Leeson zauważył tę pomyłkę w piątek po zamknięciu giełdy. Mimo braku uprawnień, zdecydował się przetrzymać kontrakty na koncie banku do poniedziałku. Przepisy bankowe, mając na względzie unikanie strat bądź ich minimalizowanie, nie zezwalały na pozostawianie na noc otwartych pozycji na kontraktach, nie mówiąc już o całym weekendzie. Stratne kontrakty nie zostały zgłoszone do Londynu, a Nick wystawił dodatkowe dokumenty, pozorując prawidłowość transakcji. W ciągu kolejnych dni straty urosły do ponad 60 tysięcy funtów. Do tego doszły kolejne błędne transakcje i próby ukrywania coraz to większych strat.
Dodatkowym zmartwieniem Nicholasa Leesona była kontrola ze strony singapurskiej giełdy. Aby ukryć przed nią niedobory, musiał wykazywać, iż konto 88888 jest własnością klienta, a nie banku. Zazwyczaj pobieżne kontrole wewnętrzne i giełdy niczego nie wykrywały, a tymczasem straty przekroczyły już cztery miliony funtów. Leeson podejmował coraz większe ryzyko w inwestycjach, aby ratować sytuację. Wreszcie koniunktura się odwróciła i w połowie 1992 roku udało mu się wyrównać wszystkie niedobory.
Krach
Dramatyczne doświadczenia niczego nie nauczyły naszego bohatera i kolejne transakcyjne pomyłki nadal rozliczał przez konto błędów. Rynek po raz drugi już nie chciał być mu przychylny. Straty znów były coraz większe, a Leeson spekulował coraz większym kapitałem, przelewanym do filii z londyńskiej centrali. Grał na kontraktach na japoński indeks giełdowy Nikkei 225. Zajmował pozycje długie – na wzrosty – choć rynek spadał, a sytuacja japońskiej gospodarki w połowie lat 90. minionego stulecia nie była najlepsza. Po spadku indeksu poniżej 18 tysięcy punktów Leeson nie miał już pieniędzy na dopłatę depozytu, a strata z inwestycji przekroczyła poziom 200 milionów funtów. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, zostawił wiadomość: „I’m sorry”, i uciekł z Singapuru.
Bank nie był w stanie udźwignąć tak dużej straty i musiał ogłosić bankructwo. Miało to miejsce w lutym 1995 roku. Kilka dni później Nick Leeson został aresztowany na lotnisku we Frankfurcie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach